Głosuj na osobę – nie na szyld partyjny

Startuję w wyborach do Senatu RP z Okręgu Nr 16:  Lublin – pod ogólnopolskim szyldem „Przywrócić Prawo”, żeby propagować inny model politycznej i społecznej aktywności, niż kształtowanie postaw politycznych wasali – typu: BMW: bierny, mierny, ale wierny.

Patrzę z niepokojem, że w kraju większość młodzieży nie dąży do zmian systemu wyłaniania władzy, ale wzorem swoich rodziców, obciążonych dziedzictwem PRL, chce się piąć się po feudalnej drabinie politycznej do awansów urzędniczych, parlamentarnych i samorządowych. Stajemy się, jak za Gierka – narodem ustawionym w kolejkach po profity polityczne, reglamentowane przez partie będące u władzy  – dla swoich.

Nasz system polityczny przypomina nam PRL – w nieco zmodyfikowanej, pluralistycznej postaci. Partie polityczne funkcjonują według PZPR-owskiej zasady „centralizmu demokratycznego” – czyli o awansach decyduje wódz. Osoby spoza układu są ludźmi drugiej kategorii, którym zamyka się dostęp do awansów i do mediów publicznych, żeby nie byli zbyt popularni i nie stanowili dla władzy potencjalnej konkurencji.

Jako osoba, społecznie aktywna, która w ciągu półtora roku wydała 6 książek – prawie zupełnie przemilczanych przez media, chcę zwrócić uwagę, że moje społeczne inicjatywy są blokowane przez lokalną kastę PO-PiS. Sprawa wieży zamkowej została wygaszona za wspólnym porozumieniem wszystkich klubów rady miasta Lublin w poprzedniej kadencji, a moja inicjatywa utworzenia Muzeum Rzeczypospolitej Obojga Narodów wobec  nietrafionej idei Muzeum Ziem Wschodnich Dawnej Rzeczypospolitej – została zignorowana przez władze.

Startując do Senatu RP w konfrontacji ze znanymi  działaczami politycznymi, chcę przekonać wyborców, że warto głosować na kandydatów wykazujących inicjatywę – zarówno w sprawach politycznych, społecznych, jak i sferze kultury – o czym świadczą moje publikacje, przemilczane przez lokalne dzienniki i telewizję.

Kończąc, chcę powtórzyć ubiegłoroczne hasło: „Głosuj na osobę – nie na szyld partyjny”.  Drugim moim hasłem jest: „Na sukces nigdy nie jest za późno”:

– w wieku 40 lat, po długiej chorobie i okresowej rencie i znalazłem się bez pracy. Mając 5 dzieci zostałem zmuszony do radzenia sobie samemu. Przy pomocy żony rozwinąłem działalność w sferze usług turystycznych. W tym czasie nauczyłem się jeździć samochodem i rozpocząłem podróże po Europie,

– w wieku 50 lat zacząłem się uczyć języka angielskiego, zdobywać kolejne certyfikaty z innych języków obcych. Obecnie wiedzę o Lublinie przekazuję w dwóch językach obcych: niemieckim i rosyjskim, a w języku angielskim wydałem własną książkę, tłumaczoną przeze mnie,

– w wieku 61 lat zacząłem pisać książki. W ciągu półtora roku wydałem ich 6 – w tym jedną po angielsku, zwiedziłem 42 państwa, poznałem ponad 150 zabytków UNESCO.  Mam skalę porównawczą zaniedbań Lublina na tle innych miast Polski, Europy i świata.

Zachęcam do głosowania na mnie w wyborach. Mój życiorys jest czysty – mam odznakę działacza opozycji antykomunistycznej.  Jestem niezmienny w swoich poglądach politycznych, czemu daję wyraz na Facebooku.  Z okazji wyborów zamierzam regularnie prowadzić blog – narzędzie utrwalające moją wiedzę i przemyślenia.

Wojciech Górski

 

Turystyczny Lublin dla pokoleń

Wczoraj w ratuszu wręczyłem miejskim radnym i urzędnikom oraz nielicznym dziennikarzom około 80 egzemplarzy mojej nowej książki. W imieniu radnych podziękował mi publicznie za ten „prezent pod choinkę” wiceprzewodniczący Rady Miasta Lublin, Marcin Nowak.

Mimo przekazanej informacji o konferencji prasowej, zainteresowanie książką wykazały tylko rozgłośnie radiowe: Radio Freee i Radio Lublin. Dzisiaj tematyką mojej książki zainteresował się dziennikarz Kuriera Lubelskiego, z którym umówiłem się po świętach.

Na razie radni i urzędnicy zamilkli, chociaż wczoraj przed północą uszy mi aż „płonęły” – więc chyba było o czym mówić!

Ponieważ ta książka jest inna od moich wcześniejszych publikacji na temat Lublina, nie wychylałem się z jej treścią. Już po kampanii wyborczej do samorządu, kiedy osobiście nie kandydowałem ani na prezydenta Lublina, ani do rady miasta, mogę teraz spokojnie przedstawić mój punkt widzenia miasta.

I. Część – to nasze tradycje kompleksowych działań w celu uporządkowania miasta. 
II Część – raport o stanie miasta.
III. Część – wizje rozwoju Lublina.

Jest to mój subiektywny „audyt zewnętrzny”, wykonany za symboliczne pieniądze, który powinien być niezwykle pomocny dla miejskich radnych i urzędników.

Postaram się przedstawić moje uwagi i propozycje, zamieszczone na 184 stronach mojej książki.

Takiej książki jeszcze w Lublinie nie było!

(odcinek 1.):

1. Turystyczny Lublin dla pokoleń.

WOJCIECH GÓRSKI
LUBLIN MAŁO ZNANY
Część III:
TURYSTYCZNY LUBLIN DLA POKOLEŃ
Wydawnictwo POLIHYMNIA
Lublin 2018
PROJEKT ZREALIZOWANY W RAMACH PREZYDENTA MIASTA LUBLIN

Książkę tę dedykuję miejskim urzędnikom, radnymi i dziennikarzom, odpowiedzialnym za kreowanie lepszej rzeczywistości,by ta książka wyzwoliła w nich ducha inspiracji.

ZOBACZ EFEKTY!

Jako historyk, świadomy wieczności słowa pisanego, materializuję swoje idee i rejestruję rzeczywistość – widząc swoimi subiektywnymi oczami obiektywne krajobrazy, ku przestrodze tym, którzy pełnione funkcje publiczne chcą wykorzystać głównie do zaspokojenia własnych, egoistycznych celów. Mottem tej książki jest hasło wyborcze obecnego prezydenta Lublina z kampanii wyborczej do samorządu w 2018 r.

Niby nic – a jednak pic!

Moja odpowiedź radnemu Miasta Lublin, Tomaszowi Pitusze na jego wniosek o nadanie w Lublinie nazwy ulicy imieniem Kornela Morawieckiego:

Nie znoszę podlizywania się władzy! Gloryfikowanie Kornela Morawieckiego – pośmiertny order Orła Białego, a teraz nazwa ulicy w Lublinie – bo syn zmarłego jest premierem. Pomijam fakt elektoratu Kornela M. „na cmentarzu” – na 200 osób z listy WiS w ubiegłym roku w wyborach do samorządu – aż 198 okazało się nieboszczykami, bo mógł obecny nieboszczyk o tej prowokacji nie wiedzieć. Ale użyczanie innej osobie własnej karty do głosowania w sejmie było jawnym dowodem fałszerstwa i za taki czyn obie osoby powinny być ukarane. NIBY NIC – A JEDNAK PIC! – były to jednak kpiny z izby ustawodawczej, a zmarły poseł jako stanowiący prawo, powinien być tego świadomy. Order Orła Białego powinno się nadawać osobom o nieskazitelnej postawie moralnej. A w świetle tego faktu pan Kornel M. taką osobą nie był. Nie ma co się więc spieszyć z nadawaniem nazwy ulicy jego imienia.

Z mojego „Pocztu wybitnych lublinian i osób zasłużonych dla Lublina”, obejmującego 200 biogramów – aż 106 postaci nie zostało dotąd uhonorowanych żadnymi nazwami ulic, placów, czy szkół. Zbliża się 75 rocznica zamordowania Zofii Pelczarskiej na Zamku w Lublinie przez NKWD. Czy lokalne władze PiS wiedzą – kim była ta osoba? Nie trzeba nam powielać nagłośnionych już medialnie bohaterów: Pileckiego, Inki, czy Ulmów – my mamy WŁASNYCH BOHATERÓW – których nie znamy i nie chcemy ich znać! Dosyć tej dworskiej propagandy – czcijmy tych, o których pamięć nie ma podtekstu politycznego koniunkturalizmu. Za nazwanie ulicy imieniem Zofii Pelczarskiej nie zapunktujemy u premiera na kolejny awans. I o to przede wszystkim powinno nam chodzić – o autentyczność intencji, a nie o działanie na poklask!

Procenty, które zaszkodziły…

W czasie wywiadu, przeprowadzonego ze mną miesiąc temu usłyszałem, że kandydat PiS do senatu, K. Michałkiewicz miał wtedy 92% poparcia. Dziennikarz chciał mnie zbić z tropu, że mój start w kampanii jest bez sensu. Zareagowałem na to, że nie ma takich sondaży. Dziennikarz niewiele się pomylił – 92% (dokładnie: 92,26%) – to były głosy – ale na Michałkiewicza i Burego razem!

Puentując tę propagandę sukcesu PiS – warto zauważyć, że unikanie debat – i w TVP Lublin, i na Wydziale Politologii – obróciły się przeciw „murowanemu pewniakowi”. Wygląda na to, że lubelskie środowisko dotknął poważnie syndrom „krótkiej kołdry” – jak się chce wzmocnić listę do sejmu, to przegrywa się senat. Nie ukrywam swojej satysfakcji zauważając, że kiepscy to politycy, dla których pycha i uprzedzenia są ważniejsze, niż ich własny sukces. Na przyszłość lokalnym liderom PiS życzę więcej wyobraźni… Ciekawe – jak wódz z Warszawy zareaguje na partactwo lubelskich liderów?

Przez dewocję – do parlamentu.


Spotkałem się niedawno z ciekawym określeniem: „praktykujący – niewierzący” – czyli ten, który na dewocji chce zrobić karierę polityczną. Od tej ostentacyjnej pobożności św. Paweł Pustelnik uciekł na pustynię, zgorszony licytacją – kto głośniej będzie mówił o Bogu.
„Biada wam, faryzeusze, bo lubicie pierwsze miejsca w synagogach i pozdrowienia na rynkach” (Łukasz, 11, 43). Lider lubelskiego PiS gra na bogoojczyźnianej nucie i bez zająknięcia mówi o honorze (pomijam już Boga i Ojczyznę).


Człowiek, który jako wiceprzewodniczący Rady Programowej przy TVP Lublin miał najwięcej nieobecności z całej Rady, wraz z innymi nieobecnymi paraliżował jej działalność, że żaden protokół z posiedzenia Rady w tym roku nie został przyjęty – miał wpływ na usunięcie debat dla kandydatów do Senatu RP (po raz pierwszy od 30 lat!) – śmie mówić o honorze? Jeśli taki jest jego honor – to wzdragam się na myśl o autentyczności jego pozostałych haseł!

Wojna na obrazki i na argumenty

Spotkałem się tu na Facebooku z uwagą, typową dla ducha PRL – dlaczego ja wpycham się na trzeciego, i nie zapytałem liderów obu partii – czy wolno mi startować do senatu?

W tym systemie reglamentacji synekur każda niezależna inicjatywa jest godzeniem w trwały system – jak w PRL!

Różne są komentarze – komu ja odbiorę więcej głosów? Jedna pani ze środowiska lewicy pociesza się, że ja reprezentuję prawicowe poglądy, więc raczej nie zagrażam Buremu. Była nawet gotowa zbierać podpisy Piotrowskiemu, żeby elektorat Radia Maryja zagłosował solidarnie na profesora i odebrał głosy kandydatowi PiS.

Tu, tę panią chcę wyprowadzić z błędu. Radio Maryja jeszcze mnie nie promuje (może kiedyś redaktor RM przejrzy na oczy i przestanie popierać PiS?), elektorat PiS jest trwały jak zakon po ślubach wieczystych: rozkaz – to rozkaz! – w imię nadużywanego hasła bogoojczyźnianego.

Dlaczego to Bury powinien się mnie bać?

1. Bo jest merytorycznie miałki! Swój sukces z ubiegłego roku zawdzięczał kampanii Żuka, którego wizerunek też znacznie podupadł (przegrana sprawa w sądzie, Górki Czechowskie, itp). Teraz sam Bury nie ma prawie nic sensownego do powiedzenia!
2. Bo pajacuje! Używając karykatur liderów PiS jako marionetek – okazuje brak powagi.
3. Bo kłamie! Podaje się za kandydata niezależnego, a jego bilbordy są firmowane przez Koalicję Obywatelską. Na dodatek – na jego zdjęciach – zausznicy – i ludowcy, i z lewicy!
4. Bo jako przedsiębiorca nie reprezentuje drobnej przedsiębiorczości – tylko rekinów gospodarczych, korzystających z koncesji i układów. Tej elity biznesowej jest w mieście mało. To ja – jako przedsiębiorca, dźwigający ciężar firmy rodzinnej, reprezentuję sklepikarzy, właścicieli zakładów usługowych, taksówkarzy i inne wolne zawody. Poza tym – łatwiej było Buremu od swoich pracowników zdobyć podpisy do zarejestrowania swojej kandydatury – niż będzie zdobyć ich głos w anonimowych wyborach!
5. Ludzie mają już dosyć gęby Burego! Zakompleksiony człowiek – myśli, że liczbą obrazków ze swoją podobizną kupi sobie przychylność wyborców – to osiągnie skutek zupełnie odwrotny – to już wyzwala nieprzyjemny odruch fizjologiczny! Żuk w ubiegłym roku wygrał – nie dlatego, że miał dużo bilbordów (chociaż nokautował nimi przeciwników), ale dlatego – że nie miał z kim przegrać!
6. Obecna medialna blokada mojej osoby prowokuje ludzi do zagłosowania na mnie! – skoro o mnie milczą, to znaczy, że się mnie boją!

Nasi przodkowie pozwolili się okraść sąsiadom

Część 109: Unia Lubelska – Twór Niedoskonały.

Nasi przodkowie pozwolili się okraść sąsiadom

– bo „okazja czyni złodzieja” – bo będąc egoistami i nie dbając o sprawy państwa, doprowadzili je do zupełnej bezbronności,
– bo byli głupi – bez wyobraźni (P. Skarga: „Gdy okręt tonie, a wiatry go przewracają, głupi tłumoczki i skrzynki swoje opatruje i na nich leży, a do obrony okrętu nie idzie, i mniema, że się sam miłuje, a on się sam gubi. Bo gdy okręt obrony nie ma i on ze wszystkim, co zebrał, utonąć musi”),
– bo byli gnuśni – nie uprzedzali złego losu. Nie było w polskiej tradycji dobrej szkoły sprawnych polityków, którzy wyręczaliby lub odsuwali od rzeczywistej władzy głupich władców – było tylko polowanie na królewskie synekury,
– bo byli sprzedajni. Królowa Maria Ludwika Gonzaga pokazała wyraźnie swoim poddanym, że droga do władzy prowadzi przez jawną korupcję i służalstwo. Nie było chyba w historii Europy większej sprzedajności, niż polityczna prostytucja polskich i litewskich magnatów w końcu XVIII wieku!

Wypada tu zacytować znakomitą „Kantyczkę z lotu ptaka”, śpiewaną przez naszych bardów niepodległości (J. Kaczmarskiego, P. Gintrowskiego i Z. Łapińskiego): odnoszącą się do naszej zakłamanej przeszłości: „… co nam hańba, gdy talary mają lepszy kurs od wiary. Wymienimy na walutę – honor, i pokutę!” – takie było nasze poczucie moralności w chwili upadku państwa polskiego. Przydało się kilka szubienic w czasie Insurekcji Kościuszkowskiej w 1794 r., by wywołać wstrząs moralny, by naród wreszcie się opamiętał, a zdrajcy – byli wreszcie publicznie piętnowani.

Mój sprzeciw wobec nadużywania symboli.

Irytuję się, kiedy kandydat do parlamentu używa w swojej kampanii sloganu: „BÓG, HONOR, OJCZYZNA”.

Traktowanie Boga i Ojczyzny instrumentalnie do robienia swojej kariery – jako klucza do swojego sukcesu politycznego – uważam za niegodne wykorzystanie najświętszych symboli do zupełnie przyziemnych, najczęściej egoistycznych celów!

Dla wierzących jest drugie przykazanie Dekalogu „Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremno”  – uniwersalne dla Żydów i chrześcijan. Robienie kariery politycznej na dewocji zaczęło się bezpośrednio po zalegalizowaniu chrześcijaństwa na początku IV wieku – i stało się dla wielu metodą zdobywania dla siebie politycznego poparcia.

Zbędny patos o honorze.

Honor jest wartością, która nie potrzebuje rozgłosu. Przedwojenne hasło stało się nadmuchanym sloganem pychy, często spychającym nasze polityczne cele na manowce: „My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor”. Tego mocnego hasła użył jako naczelnej wartości w przemówieniu sejmowym minister J. Beck w dniu 5 maja 1939 r.  Miało ono zastąpić próby innych rozwiązań politycznych, eliminujących zagrożenie niemieckiej inwazji na Polskę. To hasło zostało powtórzone w pieśni o bitwie pod Monte Cassino:  „bić się o honor” – zamiast o naszą niepodległość!   

Honor jest uczciwością, dotrzymywaniem słowa, lojalnością, opartą na świadomej akceptacji. 

Szanowny kandydacie na posła – jak można mówić o honorze, kiedy partia, której jest Pan liderem stosuje niehonorowe metody walki z konkurentami politycznymi, zawłaszczając telewizję publiczną do promowania kandydatów głównie swojej partii i nie dopuszcza do publicznych debat, które powinny być dla kandydatów publiczną konfrontacją na kompetencje i argumenty?

„Rzadko na moich wargach…”

Ten piękny wiersz o Ojczyźnie napisał w 1925 r. Jan Kasprowicz, zgorszony licytacją polityków o zasługi dla Niej. Zacytowałem go kilka razy na Facebooku, szydząc z niektórych znajomych, którzy obnosili się ze swoimi orderami.  Jest to aktualna sprzed stu lat metoda zdobywania poparcia: „…ten się urządza najtaniej, ten poklask zdobywa i władzę – kto krzyczy, że żyje dla Niej!”

Z Ojczyzną związane jest słowo: „patriotyzm”. Reaguję nieufnie, kiedy ktoś nazywa się patriotą – mam skojarzenia ze stalinowską agenturą w Polsce, używającą przewrotnie bałamutnej nazwy:  Związku Patriotów Polski, instalującą sowiecki system władzy w Polsce, czy z późniejszym Patriotycznym Ruchem Odrodzenia Narodowego – z czasów Jaruzelskiego.  Warto przy okazji pamiętać, że patriotycznej frazeologii użyli przywódcy Konfederacji Targowickiej, którzy zwrócili się do carycy Katarzyny II – z prośbą o obalenie reformatorskiej Konstytucji 3 Maja.  Prawdziwy patriota nie powinien się tak tytułować. Zaprzeczeniem bezinteresownej służby dla Ojczyzny jest afiszowanie się.

Zamiast tych bogoojczyźnianych frazesów – niech kandydaci do parlamentu powalczą w debatach na argumenty i kompetencje, by wyborcy ocenili merytoryczną i moralną wartość każdego kandydata.

Dbajmy o tradycję narodową🇵🇱🇵🇱❗️❗️

2 lata temu podjąłem walkę o naszą tożsamość: „Stop fałszerstwom za miejskie pieniądze! Nie ma baszty Daniela – jest wieża Piastów”. Mój wniosek – za porozumieniem wszystkich klubów w radzie miasta – trafił do szafy miejskiej. Być może – jeśli go nie wybrakują miejscy urzędnicy – trafi do archiwum.

✅Proponuję wprowadzenie w ramach 1 godziny lekcji religii w dwóch najstarszych klasach szkoły podstawowej i liceum przedmiotu: „Dziedzictwo narodowe i europejskie”.

✅Przedmiot kształtowałyby właściwe postawy obywatelskie i patriotyczne, szacunek dla wartości, przestrzegania praw człowieka, poszanowania jego godności, szacunek dla „sacrum” oraz odmienności kulturowej, opartej na prawie naturalnym.